Prowadzący: Karol Poznański [KP]
Gość: Jacek Gadzinowski [JG]
[KP] Czujesz, że chciałbyś coś zmienić w swoim życiu, ale nie bardzo wiesz jak. Czujesz, że twoja praca może być zagrożona, że być może jesteś dyskryminowany w niej ze względu na wiek albo że rynek pracy nie jest gotowy na ciebie po czterdziestce czy po pięćdziesiątce. Z moim gościem w „Zwykłych historiach” będę rozmawiał o tym, jak poradzić sobie z nadciągającym „silver tsunami”, jak poradzić sobie z rozwojem naszej kariery w tych bardzo wymagających czasach i jak poradzić sobie z brakiem motywacji. I w jaki sposób wykorzystać endorfiny do tego, żeby mieć więcej energii na zmaganie się z otaczającą nas rzeczywistością.
Naszym gościem jest Jacek Gadzinowski. Witaj, Jacku…
[JG] Witam, dzięki.
[KP] Dzięki za przyjęcie zaproszenia i pierwsze pytanie będzie dosyć mało oryginalne: kiedy doszedłeś do wniosku, że musisz coś ze sobą zrobić?
[JG] Znaczy… Zawsze w życiu byłem osobą… Powiedzmy: starałem się być osobą aktywną. No, tylko miałem różne jakby okresy i w tych okresach starałem się osiągać inne rzeczy najpierw, tak? Żeby skończyć jakiś tam… wykształcenie zdobyć jakieś, podstawy zawodu, kiedy też nie miałem zbyt łatwo, bo nie pochodzę od zamożnej jakby rodziny i nikt mi nic nie dał nigdy w życiu, tak? Ani stanowiska, ani wiedzy, którą miałem, czy nawet pieniędzy, żeby te studia ukończyć później… Oczywiście w zawodzie zajmującym się komunikacją, marketingiem czy sprzedażą też postanowiłem, że jest taki okres. Natomiast to też nie jest wszystko jakby w życiu, bo są inne ważne aspekty i też zacząłem się zajmować kwestią swojego zdrowia czy sylwetki, ale też innych ludzi. No bo i to z wiekiem jakby jest też inne doświadczenie, człowiek ma też więcej czasu, ale jest też mądrzejszy, ponieważ pewne rzeczy jest w stanie robić szybciej albo pewnych rzeczy nie robić. Ale też widziałem, wiesz, w swojej rodzinie też doświadczyłem pewnej rzeczy, więc jakby doświadczenie życiowe spowodowało to, że jakby te różne aspekty, o których wspomniałem, po prostu w pewnych momentach życia są ważniejsze lub mniej ważne.
[KP] Ale ja myślę, że pewnie stykasz się również w rozmowach z ludźmi, którzy cię zaczepiają na ten temat… Tę wiedzę na temat tego, że cos powinniśmy ze sobą zrobić czy co powinniśmy zrobić, żeby prowadzić zdrowy styl życia, to większość z nas jakąś tam ma. Natomiast problemem jest ten moment takiego przełączenia się na to, żeby coś zrobić ze sobą. Co było u ciebie tym przełącznikiem i jak innych przekonujesz do tego, żeby się przełączyć?
[JG] To zawsze tak chyba w życiu jest, że to jest kwestia motywacji, ale ona nie pochodzi od tego, że przeczytam mądrą książkę albo pójdę do jakiegoś coacha w cudzysłowie, nie takiego jak amerykańskiego, tylko niestety polskiego, ale on nas nic nie nauczy. Raczej to jest doświadczenie znowu życia, musi się stać jakiś bardzo ważny fakt w życiu albo musisz doświadczyć czegoś, że nie wiem, złamać nogę, nie wiem, ciężko zachorować, nie wiem, zobaczyć, że masz już X lat, a twoja sylwetka nie jest już taka, jak jest, albo nie wiem, śmierć członka rodziny albo jakiegoś właśnie ważnego przyjaciela, osoby bliskiej, tak? Musi nastąpić jakiś wstrząs, tak? Bo ja nie wierzę, że ludzie potrafią się zmienić tak z dnia na dzień, tak? To musi być albo ważne wydarzenie, albo po prostu też obserwacja życiowa, że OK, mija jakiś czas albo… nie wiem… rzeczywiście wokół nas dzieją się jakieś ważne rzeczy, nawet tak jak teraz z tym wirusem, że część ludzi dochodzi jednak do wniosku, że trzeba się za siebie wziąć, tak? I myśleć bardziej o tym aspekcie zdrowotnym, a nie tylko o aspekcie „ilość pieniędzy na koncie”, bo to jest tak iluzoryczne, że potrafi się to wyjaśnić w pięć minut, tak? A jeżeli o siebie nie dbałeś, to za chwilę po prostu myślisz o tym, żeby jednak być zdrowym, a nie te pieniądze ciułane na twoim koncie są najważniejsze, tak?
[KP] A co ma według ciebie lepszy marketing: używki, po które tak bardzo lubimy sięgać, kiedy jesteśmy w lekkim dole, czy zdrowy tryb życia?
[JG] Zdecydowanie używki, suplementy, dlatego że to jest łatwiejsze w użyciu, dostajesz szybką gratyfikację, szybciej dostajesz, nie wiem, jakiś „high”, tak? Wysokie takie… No po prostu jesteś pobudzony i to masz od razu. Natomiast robienie czegoś dla siebie w kwestii zdrowia to jednak jest efekt odłożony. Bo nawet jeżeli robimy najprostsze rzeczy typu spacery czy tam pijemy jakieś napary z ziół, tak, ten efekt przychodzi, ale nie jest to efekt w pięć minut, tylko on następuje, nie wiem, po kilku tygodniach, po kilku miesiącach, natomiast da się bardzo dużo zrobić dla tego zdrowia i tak jakby używanie używek, tak, czy tych suplementów, daje bardzo krótkotrwały efekt, bo trzeba to powtarzać, natomiast jest proste. Natomiast zadbanie o zdrowie… Efekt przychodzi później, natomiast efekty tego są długofalowe, ponieważ no… Mogę oczywiście wyliczyć, ile kosztuje nasze zdrowie poprzez to, ile w siebie zainwestujemy, a ile później wyjmiemy z tego, tak? Ja to na własny użytek wyliczyłem, że to jest dwieście-trzysta tysięcy jesteśmy w stanie oszczędzić, dbając o siebie do, nie wiem, pięćdziesiątego czy sześćdziesiątego roku życia, bo później po prostu nie odwiedzamy tak często szpitali, lekarzy, nie jemy tych lekarstw, nie chodzimy… Niestety polski system i to zdrowia, jakby ubezpieczeń społecznych nie daje nam później tak naprawdę nic. Bo tutaj znowu przykład teraz jest taki, że możesz stać w karetce sześć godzin i nikt nawet nie wyjdzie, albo cię położą pod szpitalem, bo tak jest, albo jeżeli chcesz mieć jakiegoś specjalistę, to i tak musisz prywatnie zapłacić, więc uważam, że my powinniśmy sami w siebie inwestować i nawet ten najprostszy spacer, który jest do sklepu gdzieś dalej, tak? Czy właśnie wypicie zielonej herbaty, tak? Czy jedzenie mniejszej ilości cukru, tak? Czy przemyślenie takich podstawowych rzeczy da nam więcej w dłuższym okresie i my na tym jakby więcej zarobimy, tylko my… po prostu mówię: patrzymy na krótkie, szybkie, łatwe podniety po prostu.
[KP] Trochę żyjemy w takim świecie, który nam to myślenie ułatwia. Jest taka koncepcja natychmiastowej gratyfikacji, trochę już o tym wspomniałeś, która powoduje, że możemy cały nasz serial obejrzeć w ciągu jednego posiedzenia, bo wszystkie odcinki są dostępne, możemy z Internetu ściągnąć w zasadzie szybko, błyskawicznie, bo wielu z nas ma szeroki dostęp albo WiFi bardzo szybkie. Wszystko się dzieje natychmiast, jeżeli coś się nie dzieje natychmiast, to jesteśmy strasznie zaniepokojeni, więc ten batonik, który nam poprawi natychmiast samopoczucie, bo zjemy coś słodkiego, to jest właśnie coś na teraz, a te endorfiny, które gdzieś tam się pojawią, jak będziemy regularnie uprawiać wysiłek fizyczny, no to one jednak pojawią się po jakimś czasie i nie wszyscy, zdaje się, mamy cierpliwość do tego, żeby zainwestować ten czas.
[JG] Tylko że nie trzeba od razu wchodzić na poziom zawodowca. Nikt nam nie każe biegać wyczynowo czy chodzić na siłownię, ponieważ możemy robić multum… jak wspomniałem, najprostsze aktywności. Tą aktywnością na razie jest spacer, tak? Z dzieciakiem, z rodziną, z psem, gdziekolwiek. I to już daje nam jakąś podstawową odporność na pewnego rodzaju choroby, już nie mówiąc o chorobach cywilizacyjnych. Bo jeżeli znowu rozmawiamy o rzeczach grypopochodnych, to większość jakby problemów, które mamy później, jest związana z jakimiś powikłaniami czy śmiercią. Wynika z tego, że mamy choroby tak zwane współistniejące, jak się to teraz mądrze nazywa, natomiast dotyczy to przede wszystkim cukrzycy, otyłości, miażdżycy, a te rzeczy nie przychodzą same z siebie. No OK, może dla dziesięciu-dwudziestu procent są to kwestie genetyczne i tu się zgadzam, nie ma co jakby wszystkiego do jednego wora wrzucać, natomiast wszystkie inne rzeczy wychodzą z tego, jak się zachowujemy, co jemy i co robimy. Natomiast mówię: nie musimy wydawać nie wiadomo jakich pieniędzy, nie musimy sobie narzucać nie wiadomo jakiego tempa czy czasu, wystarczy pół godziny dziennie wygenerować na pewne rzeczy związane z jakimś tam ruchem czy wykonać jakieś podstawowe ćwiczenia w domu. I nieważne, czy my mamy trzydzieści, czterdzieści czy sześćdziesiąt lat, możemy to jakby robić. Natomiast jak ja słyszę takie opinie, że „no, ja mam już trzydzieści pięć lat albo czterdzieści, jestem stary i dla mnie uprawianie jakichś tam aktywności, przepraszam, jest już za późno, że… A po czterdziestce to już w ogóle… nic w ogóle, chyba pod pociąg najlepiej się położyć wtedy”… To jest spowodowane tym, że jest taka też presja społeczna wytworzona przez komunikację, ale też przez ten postęp jakby, pościg za tym, żeby być lepszym, młodszym i tak dalej, tylko no, później się okazuje, że no… jeżeli nic nie będziemy robić, tak, to te choroby wszystkie i te… Nawet nie chodzi o choroby, chodzi o samopoczucie. To i czy tam nam się chce pracować, jak pracujemy efektywnie, jak się zachowujemy do rodziny, do znajomych, jakie mamy samopoczucie, wynika właśnie z tego całego balansu życiowego, a on wynika głównie ze zdrowia, tak, że jakby jeżeli nie dbamy w jednej dziedzinie, to tak samo druga dziedzina źle funkcjonuje.
[KP] I jest jeszcze kwestia poziomu energii, tak?
[JG] A że cukier powoduje, to jest też taki złodziej energii moim zdaniem, bo OK, dostaniesz na chwilę tej energii, a później masz głód cukrowy, masz zjazdy energetyczne…
[KP] Moje ulubione usprawiedliwienie dla spożywania cukru jest takie, że mózg chodzi na cukier, a ja muszę myśleć w swojej pracy, to go spożywam.
[JG] Natomiast no są diety, które możesz jeść bardziej, więcej białka czy tłuszczy i ten organizm przestawić, nie musisz jeść takiej ilości węglowodanów.
[KP] Myślę, że kluczowe jest takie powiedzenie sobie czy uświadomienie sobie – i ja to mówię z własnego doświadczenia, bo ja w tej chwili jestem w fazie, w której jak widać… Ci z państwa, którzy nas oglądają, mogą to zobaczyć, jestem w fazie, w której wygrywa natychmiastowa gratyfikacja niestety. Ale miałem fazy, w których byłem w zdecydowanie lepszej formie i to, co mnie uderza, jeśli chodzi o te poziomy energetyczne, to jest właśnie możliwość zachowania większej wydajności przez dłuższy czas w momencie, kiedy masz tę aktywność fizyczną na jakimś sensownym poziomie. Natomiast no w tym momencie dopalenie się kawą, czy nie daj Boże napojem energetycznym, czego w ogóle lekarze nie zalecają oczywiście, no być może nas na chwilę postawi na nogi, ale spowoduje, że już wieczorem albo następnego dnia będziemy się czuć koszmarnie, trochę jak po zderzeniu z pociągiem…
[JG] Znaczy, na wszystko jest zawsze miejsce…
[KP] Czyli zrobimy sobie jeden dzień superproduktywny, damy ostro po garach, ale w następnym dniu jest takie „nie chce mi się”.
[JG] Znaczy, można też to rozłożyć, jeżeli już mówimy o tej kawie czy nawet… nie wiem, czy nie… niektórzy słuchacze, widzowie mają w sobie świadomość, że na przykład w herbacie też mamy kofeinę czy w czekoladzie, tak, która jest też gratyfikacją, tylko po prostu tam są inne ilości, ale też jesteśmy w stanie sobie tam nadbudować się tą kofeiną, natomiast na kofeinę być może jest miejsce, tylko powinniśmy sobie inaczej jakby rozkładać, że kofeinę to bardziej rano, kiedy jest inny poziom kortyzolu, czyli takiego hormonu stresu, ale on wynika też z jakości snu, a na jakość snu wpływa to na przykład też, co jemy, więc tak naprawdę każdy z tych elementów jest jakimś tam klockiem, który trzeba sobie ustawić, a nie myśleć, że OK, że jak przejdę dwadzieścia minut spacerem, to już załatwię wszystko, albo nie wiem, będę jadł mniej niż w stanie spalać codziennie, to już będzie wszystko OK. Nie, to są wszystkie jakby składowe tego wszystkiego, a później to wpływa wszystko na samopoczucie i też naszą motywację, czy chcemy coś ze sobą zrobić, jak pracujemy albo jak w takich dzisiejszych czasach, jak teraz, gdzie jest kwestia tego COVID-u, SARS-CoV i tak dalej, czy nam się w ogóle coś chce, czy popadamy w taką… taki nastrój, jak zauważyłem u wielu osób, takiej melancholii, nie wiem, czy to jest związane…
[KP] Rezygnacji…
[JG] Rezygnacji, że to jest kwestia, nie wiem, sezonu, po prostu jesienno-zimowego, czy po prostu poziomu energii, po prostu ludzi, tak, to wynika z tych wszystkich rzeczy, o których teraz rozmawiamy. Diety, czyli szeroko podjętego odżywiania się, suplementacji, snu, poziomu energii wynikającego też z tego, jak się poruszamy, czy się nie poruszamy.
[KP] Na ile takie podejście, które promujesz i swoją postawą, i kontaktami z klientami, jest też taką odpowiedzią na wyzwania rynku pracy? To znaczy: dużo się w tej chwili mówi o silver tsunami z jednej strony, z drugiej strony o tym, że mamy ageizm na rynku pracy i kandydaci powyżej pięćdziesiątego roku życia są przez firmy…
[JG] To jesteś optymistą…
[KP] …obcinani.
[JG] Jesteś optymistą, bo à propos, jeszcze ci przerwę, ageizm w Polsce jest dalej posunięty moim zdaniem niż na rynkach zachodnich, które są trochę bardziej rozwinięte i trochę bardziej, powiem, socjalne, że tak powiem. Zauważyłem, że ageizm w Polsce, tak, czyli niezatrudnianie albo dyskryminacja wręcz, bo jakby ageizm jest dyskryminacją pracownika albo jest też dyskryminacją w kontaktach międzyludzkich i właśnie ten kult ciała, młodych ludzi, tak, czy bycia młodym w Polsce jest tak szeroko pojęty, że wszędzie tego widzimy w komunikacji. Zobacz, kto jest pokazywany w reklamach w mediach, co jest promowane na Instagramie czy w mediach społecznościowych. I później już taka osoba, która ma czterdzieści lat jako mężczyzna albo trzydzieści pięć jako kobieta, jest właśnie wyrzucana z tego rynku albo zaczyna się tak zwana strefa cienia, tak?
[KP] Nie pasujemy do młodego, dynamicznego zespołu? Ja się czuję całkiem młody i dynamiczny, Jacku…
[JG] Znaczy… To jest jakby problem działów HR, że no jakby tam wiedza jest trochę niepasująca do rzeczywistości. Poza tym nie da się w dłuższej perspektywie przy starzejącym się społeczeństwie ignorować ludzi, którzy mają trzydzieści, czterdzieści czy pięćdziesiąt lat, bo za chwilę to oni będą stanowili większość czy już nawet stanowią większość. A dwa: mają siłę nabywczą, więc jakby ignorowanie takich ludzi moim zdaniem dla wielu z tych firm jest po prostu błędem, bo to nie osoby nastoletnie czy dwudziestoletnie, które za chwilę nie będą miały w ogóle być może nawet siły nabywczej, bo zostaną wyrzucone z rynku pracy albo zastąpione przez automaty i czy za… i to już w czasie tego kryzysu, który mamy teraz, no i co wtedy? Komu to sprzedam? No OK, możemy sobie sprzedać tanie napoje czy czekoladę, natomiast droższych produktów już samochodu czy tego no nie sprzedamy dwudziestolatkom, tak, bo…
[KP] Ciekawy temat, który poruszyłeś, bo…
[JG] Widziałeś milenialsów, którzy posiadają swoje samochody albo mieszkanie na wyłączność, albo zetki? Bo ja nie widziałem, tak?
[KP] To jest właśnie taki ciekawy wątek, który poruszyłeś, bo przedstawiałem cię jako eksperta do spraw komunikacji, ale oczywiście jesteś też marketingowcem z wieloletnim doświadczeniem. Powiedz mi, skąd się bierze ten dysonans poznawczy, to znaczy z jednej strony wiemy, że siłę nabywczą w naszym społeczeństwie mają osoby czterdzieści plus raczej, natomiast targetujemy się w bardzo wielu miejscach teoretycznie oczywiście na grupę dwadzieścia pięć – czterdzieści dziewięć. Teoretycznie, prawda? Natomiast w praktyce to widać, że na przykład stacji radiowej dla osób po czterdziestce czy już po pięćdziesiątce to praktycznie trudno jest uświadczyć. I tak dalej, i tak dalej. Tak jest w bardzo wielu miejscach. Skąd się bierze ten rozdźwięk pomiędzy rzeczywistością finansową a marketingową, że tak powiem?
[JG] Wynika to z wielu aspektów, ale ja mogę jakby powiedzieć o dwóch chyba najważniejszych. Jedno to jest to, że firmy tłumaczą, że targetując się do bardzo młodego odbiorcy na przykład w wielu jakichś dziwnych mediach, jakichś serwisach społecznościowych, wychowujemy sobie odbiorców za pięć czy dziesięć lat. Tylko że niektóre firmy mogą nie doczekać tych za pięć-dziesięć lat, bo po prostu ich nie będzie na rynku, tak? Poza tym to może jest dla jakichś właśnie esemcegów, tak, czyli jakichś napojów, natomiast jakby znowu piętnasto-, dwudziestolatek nie kupi proszku OMO czy… czy innych produktów, jeżeli będziemy mu je pokazywać, nie wiem, Snapchata to już praktycznie nie ma, ale nie wiem… na jakimś Instagramie, tak? Bo nie, tak? To… to nie spowoduje jakby chęci, bo znowu to gospodyni domowa będzie decydowała, jaki proszek kupi, a nie nastolatek piętnastoletni. A druga rzecz jest taka, że no w działach marketingu, komunikacji pracuje dużo ludzi jednak młodszych, dwudziesto-, trzydziestoletnich. I oni po prostu budują często kampanie jakby reklamowe i to jest taki trochę mój przytyk na podobieństwo siebie i swoich jakby znajomych. „Bo mnie się wydaje coś”, to się kiedyś mówiło: tak zwane testy korytarzowe, tak? Tylko że to nie ma nic wspólnego z rzeczywistymi testami. Jeżeli idzie się właśnie do tych trzydziesto-, czterdziestolatków i patrzy się: dobra, oni kupują to, nie kupują tego, zwracają na to uwagę… Nie, po prostu… Często po prostu nie prowadzi się takich badań, więc tak naprawdę się nie zna do końca rynku. Albo się patrzy znowu na jakieś media przez swoje bańki, w których się funkcjonuje i często ten marketing jest oderwany… czy komunikacja od… od jakby rzeczywistości. I moim zdaniem po prostu te algorytmy wszystkie, które powstały w mediach społecznościowych czy w mediach, powodują to też, że jest ten rozdźwięk, tak? Bo my nie widzimy… Później się ktoś dziwi na przykład: dlaczego Donald Trump na przykład nagle wygrywa w jakichś Stanach albo jest na styk praktycznie z głosowaniem, a w wynikach znowu… w jakichś tam exit pollach czy innych było dziesięć procent czy tam piętnaście procent przewagi w jakichś stanach. No właśnie dlatego, że my nie widzimy innych baniek i nie wiemy, co się w nich po prostu dzieje.
[KP] Na ten temat piękny materiał parę lat temu…
[JG] Czy tak jak w Polsce, tak, dlaczego się ludzie dziwią: no ale przecież wszyscy byli za partią jakąś tam, a nagle wygrywa jakaś inna partia. No właśnie dlatego, że nie znasz innych baniek i potrzeb innych ludzi, tak? Ja marketingowcom niektórym mówię to: po prostu wyjdź ze swojego biura i pojedź po prostu do mniejszego miasta i na wieś i posłuchaj, co mówią ludzie. Stań pod sklepem i zapytaj się o rzeczywiste insighty, takie są, bo jak będziesz siedział w swoim biurze w Warszawie w szklanym wieżowcu, to nigdy, za cholerę po prostu nie będziesz wiedział, co jest co.
[KP] No właśnie, bo mamy insighty, mamy focusy, teraz trochę pojedziemy tym marketingowym, mamy badania oczywiście, segmentacje…
[JG] No tak, ten bełkot marketingowy musi być, tak…
[KP] …szczegółowe. Ja widziałem bardzo szczegółowe czasami opracowania, które w zasadzie mówiły ci prawie wszystko, nawet łącznie z tym, że prezentowały ci profil użytkownika czy kupującego dany towar, więc wygląda na to, że jesteśmy wyposażeni od tej strony takiej naukowej, socjologicznej, jakkolwiek ją nazwiemy, instrumentalnej, żeby pozyskiwać tę wiedzę i potem na podstawie tej wiedzy podejmować decyzje, a jednocześnie z drugiej strony wydaje się, że w dalszym ciągu te decyzje są trochę podejmowane na takiej zasadzie „wydaje mi się” albo zrobionych założeń.
[JG] Nooo, adhocowej, tak, tylko zauważ, jaka jest różnica, że w komunikacji ludzie robią to adhocowo, czy w niektórych firmach, a politycy, którzy używają… Wiem, że trochę zboczę, tak, z głównego nurtu, potrafią wykorzystywać te wszystkie focusy czy badania, a dlaczego? Ponieważ doprowadzają do zachowań kontrowersyjnych czy potrafią ludzi jakby zdenerwować, bo tylko wtedy jakby ta ich polityka ma sens, bo ciągle się o nich mówi, przypomina się pewne kwestie. Czyli zobacz: są jednak grupy, które potrafią wykorzystać to narzędzie, a marki niestety nie, ponieważ i marketingowcy w niektórych firmach… no po prostu jest taka postawa, że my musimy być do środka, czyli do wszystkich, tylko się okazuje znowu, że wybieramy jakąś grupę, a nagle jest cała grupa, którą jakby pomijamy, czyli właśnie tych silversów czy tych czterdziestolatków. Tylko znowu: to nie jest też tak, że osoby, które czują się… być może to jest na jakieś pytanie, czy może dłuższą jakby rozmowę… że silversi czują się wykluczeni czy czterdziestolatkowie, tylko ja zadaję pytanie: po co ty rok czy dwa składasz CV-ki czy się odbijasz od ściany, od kogoś, kiedy sam nie próbujesz rozmawiać z innymi osobami takimi jak ty albo nie próbujesz zakładać jakichś grup, stowarzyszeń czy jakichś sposobów, żeby znaleźć inne osoby, i nie zakładasz żadnego biznesu, nie próbujesz działać medialnie, żeby to zmienić, tak? Tylko liczysz na to, że ktoś ci da. No, no ktoś ci tego nie da, tak? To nie są czasy komuny i urawniłowki, tak, że czy się stoi, czy się należy, to ktoś ci zapłaci, tak? No nie zapłaci ci, po prostu wypadasz po prostu z rynku, tak?
[KP] Wiesz co, ja trochę to rozumiem w tym sensie, że nie możemy nagle wszyscy założyć firm czy jednoosobowej działalności gospodarczej…
[JG] Nieee, nieee, są różne możliwości jako taki silvers czy czterdziestolatek. Można zostać ekspertem w swojej dziedzinie, można rzeczywiście założyć swoją firmę, są różne jakby możliwości, natomiast jeżeli my będziemy pasywnie dostosowywać się do takiego rynku, to ten rozdźwięk, o którym mówisz, za chwilę będzie bardzo dużym problemem, bo ta grupa będzie ignorowana, ale będzie stanowiła bardzo dużą część też rynku jakby pracy. Bo… bo ci ludzie będą musieli się gdzieś utrzymać, tak, no chyba, że wejdzie w rachubę za chwilę, że połowa firm upadnie przez kolejny lockdown i będzie universal income, nie wiem, jak to po polsku powiedzieć, jakiś dochód gwarantowany.
[KP] Dochód gwarantowany.
[JG] Tak, ale nie wiem, czy w ogóle kogo będzie na to stać.
[KP] Wydaje mi się, że nas na to nie stać jako państwa i zresztą będziemy się osuwać w coraz większe problemy finansowe.
[JG] Natomiast no to nie jest tak jak mówię, że trzydzieści procent ludzi czy czterdzieści procent populacji na chwilę będzie poza rynkiem i po prostu będzie ignorowana, bo które państwo jest na tyle bogate, że będzie je stać, OK… Teraz oczywiście dojdzie do jakiegoś bezrobocia, bankructw wielu firm, ale powiedzmy za pięć czy dziesięć lat będziemy mieli znowu niedobór siły roboczej, to co, będziesz ją sprowadzał z Afryki, z Azji, tak? No nie sprowadzisz nagle milionów ludzi…
[KP] To się już źle raz skończyło. Przypomnijmy, że przez sam fakt tak zwanego outsourcingu doprowadziliśmy do sytuacji, kiedy jesteśmy czasami w strategicznych działach gospodarki zupełnie uzależnieni od tego, co zrobi Azja. A Azja zrobi to, co leży w jej interesie, nie w naszym interesie.
[JG] Bo my jesteśmy też trochę montownią, to już jest błędy, które zostały popełnione przez trzydzieści lat, że my nie mamy coś takiego jak na Zachodzie, że tam są wszystkie highty, te główne kwatery, tak, żeby te wszystkie rzeczy jakby… Wartości dodane tak jakby, tylko my jesteśmy montownią. To, co nam przyślą skądś tam, albo kupimy coś tanio, bo tam gdzieś sobie zaimportujemy, tak?
[KP] Tu wchodzimy na zupełnie inny wątek gospodarczy, a ja bym się skupił na tym przysłowiowym Kowalskim i zastanowił się nad tym, jaką w zasadzie radę możemy mu dać. Trochę już wybrzmiało to, co powiedziałeś, że można zostać ekspertem we własnej dziedzinie, jakby podnosić cały czas swoje kompetencje. Ja na swój użytek określiłem to takim prostym powiedzeniem, że co roku trzeba do swojego CV dopisać jakąś znaczącą linijkę.
[JG] Znaczy, są trzy… trzy momenty tak napraw… Znaczy, trzy… trzy drogi dla silversów, dla czterdzie… trzydziestek. I uważam, że tam nie ma jakby na dłuższy etap pracy u kogoś, tak? Bo prędzej czy później tak jak mówisz, będziesz na straconej pozycji, bo przyjdzie ktoś młodszy, lepszy od ciebie, albo ty nie zdążysz właśnie uzupełnić tego CV, albo prześpisz ten moment, to oczywiście, dla części ludzi jest ta droga ekspercka. Jak najbardziej tak. Czy jakichś nowych zawodów, które będą się jakby pojawiać, bo nic nie stoi na przeszkodzie, żeby byli nie wiem, czterdziesto-, pięćdziesięcio- czy sześćdziesięcioletni specjaliści IT, czy Scrum, czy cokolwiek innego, bo tutaj jakby nie ma dyskryminacji, bo jest praca po prostu do wykonania. Następna rzecz to rzeczywiście te własne firmy i zagłębienie się w tym, jakie są potrzeby tych trzydzies… sorry, przepraszam, czterdziesto-, pięćdziesięcio-, sześćdziesięciolatków i zrobienie produktów po prostu dla nich, tak, i budowanie po prostu kapitału i wartości. A jakby trzecim jakby elementem jest życie z tego kapitału, tak, czyli odcinanie jakby kuponów, no nie wyobrażam sobie, że osoba trzydziesto… przepraszam,
czterdziesto-, pięćdziesięcioletnia nie zbudowała żadnego kapitału. Oczywiście znowu uogólniam, bo wiele osób żyło z dnia na dzień, tak, w tym systemie w Polsce, ale jest jakaś grupa, która ten kapitał posiada i jest w stanie go dalej jakby budować, a nie będzie czekała na ZUS, który tak naprawdę nie istnieje i za chwilę zawali się jak domek z kart.
[KP] Przed nami… Jesteśmy w takim wieku, że pewnie jest jakieś dwadzieścia lat aktywności zawodowej jeszcze.
[JG] No, powiedzmy.
[KP] Ja pracuję od siedemnastego roku życia, czyli, żeby dobrze policzyć, ja już pracuję zawodowo trzydzieści dwa lata. Pytanie takie mam, które, myślę, wielu z nas się nasuwa: co my jeszcze możemy zrobić, żeby właśnie z jednej strony na tym rynku pracy się utrzymać, a z drugiej strony, no, cały czas się rozwijać, bo ten rozwój z całą pewnością jest potrzebny. Na samym doświadczeniu nie zbudujemy naszej przyszłości przez te ostatnie, powiedzmy, dwadzieścia lat aktywności zawodowej.
[JG] Znaczy, na pewno nie można się dać zaszufladkować, że nowe technologie nie są dla trzydzieści pięć, czterdzieści czy pięćdziesięciolatków. Bo tak wcale nie jest. My mamy te podstawy, bo wchodziliśmy na rynek pracy, kiedy Internet zaczął być bardziej dostępny, czyli, powiedzmy, od roku tego dwutysięcznego. I jakby obsługa maila, programów, systemów bankowych, umiejętność poruszania się w e-commerce u nas tak naprawdę jest. Mamy pewne podstawy i na tych podstawach możemy iść dalej się szkolić czy przebranżawiać się, tak, no bo jeżeli ktoś myśli, że czterdzieści lat będzie pracował w jednym zawodzie, to takie czasy się definitywnie skończyły w osiemdziesiątym dziewiątym roku, tak? Tutaj trzeba sobie jasno powiedzieć, że każdy młody człowiek, który zaczyna, to on przynajmniej pięć, siedem razy będzie zmieniał swoją pracę. My też będziemy jakby zmieniać tę pracę i liczenie na to, że ciągle będziemy robić to samo, to jest tak jakby gra w kasynie, gdzie ciągle myślimy, że będziemy obstawiać czerwone czy tam czarne i w którymś momencie będzie wygrana i my sobie odrobimy te ileś lat, które będziemy nic nie robić tak naprawdę, albo będziemy gnuśnieć tak naprawdę, więc dla nas jedynym sposobem, dla tych osób, jest po prostu podnoszenie nie tylko wiedzy, ale zdobywania doświadczenia właśnie w tych nowych technologiach. A nie po prostu wykluczanie się i zaszczucie jakieś, że „nie, nie, to nie jest dla nas, że jedyne technologie, które używamy, to to, że będziemy Netflixa oglądać przy piwku”. No nie, to jest dla mnie, to jest strata czasu, to to jest rozrywka tylko i wyłącznie, a jakby pasywne konsumowanie jakichś tam mediów to nie jest bycie po prostu nowoczesnym. I później jakby w dzisiejszych czasach jest tak ogromna ilość wiedzy na Internecie i czy to darmowej, czy to jakoś tam poselekcjonowanej za niewielkie pieniądze, że praktycznie można zostać dzisiaj każdym. Nawet jeżeli ktoś ma się nauczyć od nowa, nie wiem, jak być kowalem czy, nie wiem, jak robić ogórki kiszone, to czemu nie? Czemu nie robić takich rzeczy, a… bo być może to jest jakiś moment, że przez pięć lat możesz to robić i zarabiać pieniądze i znowu odłożyć jakieś pieniądze na swój biznes czy na kolejne jakby przekwalifikowanie się. A oczywiście można się zgodzić z tym lub nie, że w przeciągu najbliższych dziesięciu, piętnastu, dwudziestu lat, nie wiem, zniknie czterdzieści procent zawodów, które dzisiaj znamy, no OK, to jest gdzieś tam postawione tak bardzo radykalnie, ale znowu jak ja bym miał spojrzeć na dwadzieścia lat do tyłu, to ja bym powiedział: dobrze, a czy ktoś pamięta taki zawód jeszcze jak dróżnik kolejowy? No nie ma takich już jakby zawodów i za kolejne dwadzieścia lat też nie będzie, ale się pojawią nowe zawody, tak?
[KP] Ale był moment, że mieliśmy renesans zdunów, bo piece na przykład kaflowe były modne, tak? Mamy renesans płatnerzy, bo zbroje ludzie sobie chcą zamawiać do rekonstrukcji historycznych…
[JG] No ale właśnie to są szansewłaśnie…
[KP] …to oczywiście są takie zawody bardzo niszowe, ale z drugiej strony pokazujące, że te stare rzemiosła wcale nie muszą być passé.
[JG] Ale tu dobrze jakby powiedziałeś, tu dałeś przykład oczywiście starych zawodów, a ja powiem też, inaczej to rozszerzając: właśnie, jeżeli chcesz założyć swój biznes albo właśnie przekwalifikować się, to czasami być może właśnie trzeba poszukać nisz i w nich zaistnieć, bo szybciej na tym rynku zafunkcjonujesz i odłożysz pieniądze albo nawet poniesiesz niewielką porażkę, niż wypłyniesz na szeroki rynek, stracisz tam pieniądze na przykład na głupie promowanie tego, tak, bezsensowne, albo stracisz czas. Bo dla mnie inwestycja jest też czas. Wiele ludzi nie rozumie właśnie tego, że jest coś takiego jak koszty alternatywne. Dla mnie czas, zwłaszcza po czterdziestce, jest coraz większym właśnie tym środkiem alternatywnym, który jest coraz droższy, bo…
[KP] Godzina jest teraz więcej warta niż dwadzieścia cztery…
[JG] Tak, bo jakby do końca masz bliżej niż w ciągu… niż będąc dwudziestolatkiem.
[KP] Zdradzimy mały sekret naszym widzom i słuchaczom? Widzimy się pierwszy raz w życiu na oczy, osobiście…
[JG] Tak.
[KP] …znamy się bardzo długo, wymieniamy się informacjami dosyć niedługo…
[JG] No, niedługo.
[KP] …poprzez LinkedIna, na którym zaznajomiliśmy się jeszcze chyba w czasach, kiedy pracowałeś dla Agito, tak mi się wydaje. Strasznie dawno temu.
[JG] Tak, kiedy… kiedy jakby to był serwis, który był bardziej takim serwisem… CV-ką.
[KP] Dużo… Dużo osób w tej chwili podchodzi do LinkedIna jako takiej szansy również do pokazania się na rynku pracy z jednej strony, ale z drugiej strony zaczyna się skarżyć na to, że ten serwis, jak to się mówi, fejsbuczeje, tak? Ja jak wysyłałem ci informację, o czym chciałbym z tobą porozmawiać, to napisałem ci, że ja uważam, że on raczej instagramieje w tym sensie, że na Instagramie pokazujemy tę piękną, kolorową część naszej rzeczywistości, chwalimy się różnymi bardzo fajnymi rzeczami, albo tym, co potrafimy ugotować, albo tym, jak ładnie wyglądamy, albo tym, gdzie byliśmy, chociaż to oczywiście teraz jest trudniej. Na LinkedInie pokazujemy tę lepszą część naszego profesjonalnego emploi. Odnoszone sukcesy, przebyte szkolenia, tego typu rzeczy. Czy to nie jest tak, że w pewnym momencie LinkedIn stracił tę swoją wartość takiego rzeczywiście profesjonalnego serwisu wymiany opinii, a stał się takim beauty contest trochę? Czy nadal widzisz w nim wartość.
[JG] Tak jak w innych mediach społecznościowych czy w mediach, czy w życiu naszym, tam są bańki po prostu. To algorytmy decydują… Znaczy: algorytmy to są… to jesteśmy my, tak, żeby było jasne. To nie jest jakaś tam maszyna, komputer, który decyduje, co my robimy, czy to jest… To my poprzez to, co lajkujemy, z czym wchodzimy w interakcję, co komentujemy, jak się pokazujemy, buduje nasze jakby środowisko. To tak jakbym z domem miałbym porównać: jeżeli pozwolimy na to, żeby ktoś, mówiąc brzydko, nasrał nam na wycieraczce i śmierdzi, to jest nasz problem. A nie że mówimy „no bo psy tam srają, tak, albo ludzie są tacy wredni i tak dalej”… Nie, to my decydujemy i tak samo jakby jest na Instagramie, czy właśnie na LinkedInie. Jeżeli wchodzimy w takie beauty contesty, to sami to napędzamy, natomiast dalej są miejsca, gdzie przede wszystkim można mieć tę wiedzę, tylko musimy jakby ją selekcjonować. Nie wchodzić w interakcje z pewnymi ludźmi, nie followować ich, tak? Nie widzieć tych rzeczy. To tak samo jest z telewizją, z mediami, jakby to, co konsumujemy, tym się jakby stajemy i ja myślę po prostu, że jest coraz większa władza tych algorytmów, ale to my jesteśmy takimi bateryjkami jakby z tego Matrixa jakby, tak, to jakby Matrix nie powstał jakby wcześniej, tak, bo to ludzie go jakby zbudowali. I tak samo teraz w jakimkolwiek jesteśmy medium, czy nawet to, jak się z kimś odnosimy, to suma tych wszystkich interakcji po prostu buduje to, o czym…
[KP] Wchodzisz na Pudelka, to dostajesz treści pudełkowe, tak? Jakby komputer widzi, co konsumujesz po prostu.
[JG] Dokładnie tak to jest, no jakby… bo to… to jest biznes, tak, jakby social media i właściciele tych serwisów muszą zarabiać, więc tam walutą znowu jest czas, o którym ja mówię… Czyli ile oni mogą sobie tych reklam wyświetlić, ile ludzi z HR-u czy tam z innych firm kupi tych reklam, a my je zobaczymy tylko wtedy, kiedy będziemy tam przebywać bardzo długo.
[KP] To żeby wrócić do… do początku naszej rozmowy: ty jesteś w tej chwili w dalszym ciągu specjalistą od komunikacji i marketingu i cały czas doradzasz firmom, jeśli jest taka potrzeba czy konieczność, ale jesteś też tym promotorem zdrowego trybu życia i doradzasz ludziom, w jaki sposób radzić sobie ze zdrowiem po prostu, dbać o formę i tak dalej. I robisz to w większości online. Czyli wykorzystujesz właśnie no między innymi media społecznościowe i w ogóle jakby możliwości Internetu do tego, żeby komunikować się przy pomocy tych nowoczesnych narzędzi.
[JG] Wiesz, dwadzieścia lat temu, jeszcze na studiach i wcześniej ktoś… A też jak widziałem „Newsweeka” wtedy, tak, i były artykuły o informatycznej autostradzie czy coś takiego, to jeszcze mówił Bill Clinton, tak, wszyscy się śmiali, to był dziewięćdziesiąty szósty rok. I ktoś mądry wtedy powiedział: „Ty, Jacek, jeżeli myślisz o przyszłości swojego zawodu czy w ogóle kariery czy życia, postaw po prostu na Internet i to, jak się tam odniesiesz”. Nikt nie wiedział wtedy, że będzie jakiś e-commerce wtedy w ogóle, że… że w ogóle będzie się na tym zarabiało, że będą jakieś serwisy w ogóle społecznościowe i tak dalej… No one powstawały, tak, były jakby fora dyskusyjne czy jakieś BBS-y i tak wymiana informacji, plików, czy… czy jakichś informacji już wtedy zaczynała jakby raczkować. Natomiast wtedy tym się i to zainteresowałem i powiedziałem „dobra, to ten Internet, tak, i formy online’owe będą jakąś podstawą do… do mojej pracy” i w zasadzie wszystkie zawody, które wykonywałem czy wykonuję, są w jakiejś części powiązane z tym Internetem. Bo nawet dzisiaj każdy, kto ma firmę, czy każdy, nie wiem, kto pracuje w służbie zdrowia czy w jakichś firmach państwowych, używa przynajmniej maila, tak, czy jakichś systemów CRM-owych czy SAP-a czy czegokolwiek. I ta technologia jest u nas wszędzie. Już nie da się jakby rozłączyć, że online jest osobna, a offline jest osobna, tak? No… no nie możesz żyć. No chyba że rzeczywiście jesteś jakimś zdunem, nie wiem, zbieraczem grzybów, czy nie wiem, prowadzisz jakiś biznes nawet… Ale nawet jeżeli masz agroturystykę, to musisz się… Natomiast też jak studia kończyłem, to też ktoś ładnie to powiedział o tym, profesor, który mnie oceniał i tak dalej do pracy… Ja kończyłem generalnie studia, które dążyły do tego, że zarządzanie restrukturyzacją, czyli restrukturyzacje. I całe nasze życie dzisiaj jest jedną wielką restrukturyzacją tak naprawdę, że proces jakby uczenia, pracy, naszego życia, to jest teraz ciągła zmiana, która następuje coraz jakby szybciej i… Wiesz, ja nie zawsze też pewnie będę nadążał za tym, bo mam tego jakby świadomość, tak, i jak każdy z nas… Nie każdy będzie jakby w awangardzie, ale jakby po pierwsze – trzeba się z tym pogodzić, że to jakby jest, a dwa – jakby nie negować tego w żaden sposób, nie narzekać, że jest syf wokół nas, tak, że są jacyś tam hochsztaplerzy, jacyś takie osoby dziwne, tak, no bo zawsze takie osoby się zdarzają w tym środowisku jakby internetowym czy na LinkedInie, tak, są handlarze tą próżnością jakby, tak, pompowaniem jakiegoś wartości, ego, czy zarabiają w ten sposób, ucząc ludzi dokładnie takich samych rzeczy, które są bezwartościowe, bo za pół roku nikt nie będzie tych rzeczy chciał. No nie wszyscy będą ekspertami od wizerunku czy od sprzedaży, tak? No bo za chwilę ten człowiek, który będzie, nie wiem, wyprowadzał psy, będzie zarabiał więcej, tak, czy… czy czy… nie wiem, właśnie ten zdun, bo ich będzie mniej po prostu, a nie tych ludzi, których jest po prostu nadmiar. Więc to, że ludzie nie potrafią dostosować się też i do rynku pracy czy do życia społecznego, to jest ich wina. Kiedyś było w latach dziewięćdziesiątych: wszyscy otwierali sklepy spożywcze, bo ich było dużo. Kiedyś była hossa na giełdzie w Warszawie, to wszyscy otwierali, którzy mieli pieniądze, domy maklerskie, tak? Maklerów to było po prostu jak psów. I co? Wystarczyło dziesięć lat i ich po prostu nie ma. Bo po prostu weszły technologie. Dzisiaj nie potrzeba tych wszystkich ludzi, żeby składać zlecenia, masz to online wszystko, tak? Do banku nie musisz chodzić, do oddziału, bo załatwiasz wszystko przez Internet i tak samo tutaj trzeba już myśleć, jak inwestujesz swój czas, żeby nie popełniać błędów jakby z przeszłości. Historia powinna być najlepszym naszym nauczycielem, jakich błędów nie popełniać, bo z czasem znowu, mając coraz więcej lat, mamy coraz mniej miejsca na błędy.
[KP] Myślę, że to dobre podsumowanie naszej rozmowy. Dziękuję ci bardzo, Jacku…
[JG] Nie ma sprawy.
[KP] Naszym gościem był Jacek Gadzinowski, specjalista do spraw komunikacji, marketingu i promowania zdrowego stylu życia.
[JG] I to, co mogę na końcu powiedzieć: tam nie łamcie się tym, że teraz jest ta cała sytuacja jakby z COVID-em, tak, czy grypami i innymi rzeczami. Namawiam do aktywności, namawiam po prostu też do nieulegania takiemu owczemu pędowi, że wszyscy się teraz zamkniemy w domach, że co to jest… Nie, możemy wyjść z tego po pierwsze silniejsi, możemy zrestrukturyzować nasze życie, nasze firmy, i wykorzystajmy to jako szansę. Ja wiem, że to się… Jest to trochę teoria, to, co w tym momencie mówię. Ale nawet z każdej najgorszej sytuacji ludzie wychodzili. Była Druga Wojna Światowa, były różne konflikty, były czasy komuny, no i jakoś ludzie dalej żyli. I tak samo będzie tutaj, tak? To minie za rok, za dwa, natomiast my musimy żyć dalej. Więc tego wam życzę, żebyście wyszli z tego silniejszy. Czy poprzez to, że wasze firmy będą lepsze, czy poprzez to, że nawet zadbacie o te podstawy swojego życia. Bo nawet jeżeli nie macie pracy albo jest trudniej w tym momencie, to wykorzystajcie ten czas przerwy na to, żeby być po prostu wzmocnieni jako organizm albo się czegoś nauczycie, albo się w czymś zrestrukturyzujecie. To tyle z mojej strony, życzę powodzenia.
[KP] Dzięki.
[JG] Również dziękuję.
Transkrypcja: Texter.pl Marek Trenkler