Prowadzący: Karol Poznański [KP]
Gość: Aleksander Kardasz [AK]
[KP] Zastanawiali się państwo kiedyś, jak to jest nie móc wrócić w swoje rodzinne strony? Jak to jest nie móc zobaczyć znów po latach swojego rodzinnego domu? Takie doświadczenie jest oczywiście nieobce wielu Polakom choćby z powodu II wojny światowej. Dziś jednak zapraszam państwa nad zbiornik Siemianówka. Nad zbiornik, który powstał między innymi dlatego, że wysiedlono z jego przyszłego obszaru kilka wsi. To w sumie ponad trzysta pięćdziesiąt lat historii. Wiele pokoleń ludzi, którzy mieszkali w tym miejscu. W latach osiemdziesiątych przyszedł kres tego ich mieszkania, a powstał zalew. I dziś w „Zwykłych historiach” zapraszam państwa na drugą część tej niezwykłej opowieści.
Gościem „Zwykłych historii” jest pan Aleksander Kardasz, między innymi autor albumu „Obraz, którego nie ma. Zalew Siemianówka”. Panie Aleksandrze – oczywiście ten album to jest, można by powiedzieć, kulminacja pańskiego życia, ale zaczęło się od tego, że pan po prostu przyjechał jako młody człowiek budować zalew w Siemianówce. Proszę opowiedzieć, jak się pan tutaj znalazł i jak wyglądały początki tej inwestycji.
[AK] To znaczy, ja to może zacznę w ogóle od całego mego życia. Urodziłem się we wsi Nowosady, która jest położona dwa i pół kilometra od wschodnich granic tego zalewu. Tutaj spędziłem całe dzieciństwo. W Nowosadach cztery klasy szkoły podstawowej skończyłem, w Szymkach do ósmej klasy chodziłem do szkoły, później uczyłem się w Białymstoku, w szkole, w Technikum Wodno-Melioracyjnym związanym z melioracją. Później przyszedłem do pracy. Pracowałem w Urzędzie Gminy Michałowo na całej gminie i nadzorowałem utrzymanie wszystkich rowów melioracyjnych. Jak zaczęła się budowa zbiornika w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym siódmym roku, to wykonywałem na rzecz inwestora konserwację rowów czaszy zbiornika. I w roku osiemdziesiątym siódmym przyszedłem jako inspektor nadzoru przy budowie tego całego zalewu. Wykonywałem, to znaczy: nadzorowałem prace przy budowie zapór bocznych, polderów wszystkich dookoła, wykonywanie, to znaczy urządzeń wodno-melioracyjnych, zagospodarowanie ich, zagospodarowanie użytków zielonych, pracowałem przy nadzorze ścinek, wycinkach lasów, krzaków w czaszy zbiornika. Później, jak budowa się zakończyła, to przeszedłem już do pracy przy eksploatacji tego zbiornika. I pracowałem tutaj aż właściwie do dnia trzydziestego pierwszego grudnia roku ubiegłego.
[KP] A proszę powiedzieć, jak już mówimy o początkach tej inwestycji, pan mówi o tej czaszy zbiornika – jak w ogóle powstał pomysł, że zalew powinien powstać w tym miejscu, i że dokładnie taki rejon, jaki planowano, miał objąć. Skąd ten pomysł się wziął, który doprowadził do wysiedlenia wsi, z powodu których między innymi się tu spotykamy? Jakie były początki?
[AK] W trakcie eksploatacji, jak docierałem do dokumentacji, którą projektanci na etapie projektowania wykonywali, to tutaj na Podlasiu było kilka koncepcji powstania zbiorników retencyjnych. I tutaj jedna koncepcja to była w okolicach Narwi. Wtedy cofka sięgałaby tutaj prawie pod most w Bondarach…
[KP] …wyjaśnijmy, co to jest cofka od razu, bo to nie wszyscy nasi widzowie muszą wiedzieć, o co chodzi w tym słowie…
[AK] To znaczy: żeby powstał zbiornik, musi powstać zapora. Projektanci tę zaporę projektują na odpowiednią rzędną. Jeżeli my wodę spiętrzamy do odpowiedniej rzędnej, ta woda po prostu piętrzy się i cofa się do tej rzędnej. I przy tej rzędnej woda zalewa określoną powierzchnię. Żeby woda, ta cofka nie rozlewała się na boki, to powstają zapory. I tutaj powstały zapory boczne: w Cisówce zapora boczna, zapora boczna w Budach, zapora boczna w Bachurach, teraz zapora jako czołowa, główna tu jest, w Bondarach, czy tam w Łuce już ona przy… tego… chociaż zbiornik nosi Siemianówka, nie wiem dlaczego, ale tak nazwali, zapora, największa zapora boczna Siemianówka i w Babiej Górze. I jak te zapory powstały, to też ta cofka, żeby rowy… bo woda dopływa z polderów do zbiornika, ale ona już grawitacyjnie nie może płynąć tam, to po prostu przy każdej zaporze bocznej jest usytuowana pompownia. Zadaniem pompowni jest przepompowanie wody z niższego poziomu do wyższego.
[KP] No i dobrze, i spotykamy się dzisiaj w Bondarach, bo jesteśmy właśnie w pobliżu, na Rudni dawnej, tak? Jesteśmy w pobliżu jednej z tych zapór, o której pan mówił, ale wysiedlone wsie, o których za chwilę porozmawiamy, to jest koncepcja, która powstała kiedy? Znaczy: ile czasu trwało od momentu, kiedy zapadła decyzja o inwestycji do czasu, kiedy wysiedlono ostatniego mieszkańca?
[AK] Projektanci w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, jak ja jeszcze w szkole średniej się uczyłem, to już plany… i tutaj oni planowali, w którym miejscu ma powstać zbiornik, konkretnie tutaj. Bo jedna z wersji to była taka, że zapora czołowa miała powstać przed Łuką i Bołtrykami. Tam jest takie przewężenie. I według mnie na dzisiejsze czasy to byłoby najlepsze rozwiązanie, gdyby tutaj była zapora. To wtedy nie trzeba byłoby Bołtryk wysiedlać, Garbar wysiedlać, Rudni, tych kolonii z Bachur, i cała, cała Łuka zostałaby. Tylko zostałyby wysiedlone Budy, część kolonii Tarnopola, Biedziuchy, Maruszki. Tylko w jednej koncepcji, wtedy taka była, że rzędna piętrzenia zbiornika wynosiłaby sto czterdzieści sześć metrów. O metr wyższy poziom piętrzenia jak ten zbiornik, który istnieje dzisiaj, został wybudowany. Ale wtedy cofka byłaby, sięgałaby na Białoruś. I wtedy tereny… wtedy były prowadzone rozmowy, jeździli za granicę, uzgadniali, i już nawet były takie, że już dogadali się i miała być ta koncepcja budowana. Ale w ostatniej chwili to nie zostało zorganizowane, ale wtedy pojemność tego zbiornika byłaby trochę większa… objętość wody, jak my mamy dzisiaj.
[KP] Dobrze. Myślę, że naszych widzów może zainteresować, że spotykamy się na plaży, tutaj widzimy, akurat jest taka pora, dużo kąpiących się turystów, ale oczywiście to nie jest główny cel zbiornika Siemianówka. Ten rekreacyjny jest trochę, że tak powiem, celem pobocznym, natomiast w jakim celu ten zbiornik powstawał i czy według pana w tej chwili spełnia rzeczywiście ten cel, w którym został pobudowany?
[AK] To znaczy, w tamtych latach, siedemdziesiątych ubiegłego wieku bardzo, bardzo stawiali na rozwój rolnictwa. I z tego zbiornika czterdzieści pięć milionów metrów sześciennych wody miało służyć do nawodnień. Miał być wybudowany kanał Narew – Supraśl. I ten kanał miał mieć siedemnaście i pół kilometra długości. Były zakupione już… O tutaj, co na Rudni jest wykopana część podziemna i wykonana już ta część podziemna, tutaj miała być ta, główna pompownia o wydajności pięć i sześć dziesiątych metra sześciennego na sekundę. Tyle miało być pompowane wody w ciągu sekundy na ten kanał, żeby te czterdzieści pięć milionów, jak to się mówi, w dolinie bagien Wizna, nawodnić. Tylko zmienili się realia, zmienili się ten, melioracje bagien Wizna nie zostały wykonane, bo po prostu już nie zachodzi aż taka potrzeba budowy. Przemysł, bo miało być jeden i sześć dziesiątych miliona metrów sześciennych wody dostarczane dla przemysłu, dla cukrowni w Łapach, cukrowni nie ma już. Miało być półtora miliona dla gospodarki komunalnej Białegostoku, bo w Białegostoku… wody tam brakowało, ale te wszystkie koncepcje, jakie były w założeniach, po prostu… Zmieniły się zapotrzebowania społeczeństwa. Społeczeństwo… Bo my musimy… Już poszła taka koncepcja, że dla nas już zaczyna brakować wody. Ludzie zaczynają oszczędzać wodę, bo woda stała się, no, bardzo droga. Z czasem, z czasem woda stanie się, no, deficytowa. Mamy na dzień dzisiejszy rzędną piętrzenia, o ile tam z Internetu tam patrzyłem, sto czterdzieści trzy chyba dwadzieścia pięć. Do normalnego poziomu brakuje półtora metra. I na dzień dzisiejszy po centymetrze ubywa na dobę wody ze zbiornika.
[KP] A proszę powiedzieć: no bo oczywiście żyjemy w takich realiach i tak w sumie żyjemy już od kilkudziesięciu lat w tych realiach deficytu wody w Polsce. To było widać, ja nawet czasami żartuję, że dawne melioracje, służące do osuszania, trzeba by było zastąpić instalacjami nawadniającymi pola, żeby wszystko funkcjonowało tak jak kiedyś… Odeszły już te czasy, mało kto je pamięta, pan oczywiście tak, ale ja to jako dziecko, kiedy Narew się rozlewała bardzo szeroko i po prostu naprawdę, że tak powiem, po horyzont można było patrzeć, jak ta woda wygląda… Czy zbiornik Siemianówka to jest w tej chwili pomoc z tego punktu widzenia czy raczej przeszkoda w tym, żeby w regionie była woda?
[AK] To znaczy: w pierwszych latach, kiedy przy eksploatacji zbiornika pracowałem, to były zimy. I były nawet zimy bardzo, bardzo śnieżne. Tak że my… to był rok dziewięćdziesiąty… dziewięćdziesiąty, zdaje się, szósty, kiedy nam w ciągu jednej doby przybyło dwadzieścia sześć centymetrów wody w zbiorniku, kiedy zaczęła wiosną roztopy raptownie. To ten zbiornik w tamtych latach spełniał funkcję powodziową. Bo my dolinę Narwi poniżej zapory czołowej odciążaliśmy. My w zbiorniku tę wodę gromadziliśmy na lato, na później, a w tym okresie, kiedy roztopy były i dużo, dużo płynęło wody, to my ją łapaliśmy i dolinę zabezpieczaliśmy przed zalaniem. I ta woda później sukcesywnie w ciągu roku, w ciągu, kiedy występowały tak zwane głębokie niżówki, uzupełnialiśmy w rzece Narew. Nawet dzisiaj, jak na przykład dzisiaj dopływa gdzieś dwieście litrów na sekundę, na dzień dzisiejszy. Poniżej budowli upustowej na dzień dzisiejszy puszczają półtora metra sześciennego, to jest tysiąc pięćset litrów. To jest gdzieś siedem i pół raza ze zbiornika uzupełnia się w rzece Narew. I tutaj, gdyby tego zbiornika nie było, gdyby nie ten, to ta Narew poniżej zbiornika po prostu prawie że by wyschła.
[KP] Ja myślę, że to jest ciekawy argument do w ogóle dyskusji o roli zbiorników retencyjnych w Polsce. To była jedna z ostatnich tego typu inwestycji, która tak naprawdę czasami była nazywana ostatnią wielką inwestycją peerelu, prawda? Ale wróćmy na chwilę do tych osób, które tutaj zostały wysiedlone w tym celu, żeby ten obiekt powstał. Bo pan oprócz swojego ogromnego zaangażowania w całą budowę, pan się również zaangażował w zabezpieczanie historii tego miejsca.
[AK] Tak jest.
[KP] I to, że do dziś jest zbiór zdjęć, że ma pan na koncie wydanie tego albumu, o którym mówiliśmy, to jest ogromna pańska zasługa. Proszę powiedzieć, jak to wyglądało od strony takiej realizacyjnej, bo rozumiem, że przed wyburzeniem wsi, przed wysiedleniem, została zrobiona pełna dokumentacja zdjęciowa?
[AK] Tak, tak, tak.
[KP] I to wszystko się zachowało, mamy do tego dostęp, że się tak wyrażę?
[AK] Znaczy kiedyś pan Eugeniusz Sufałko mi pokazał pewne dokumentacje. Wypożyczyłem je z Białegostoku, porobiłem skany niektórych zdjęć i masę, masę zdjęć pozyskałem od mieszkańców, którzy tutaj mieszkali, bo jak zacząłem się interesować tą historią i historią tych wsi, historią swoich kuzynów, bo akurat tutaj w Bołtrykach mieszkała moja babcia, jako w Garbarach ciocia, tego Ignaca, który tutaj wiatrak jest, tam bardzo często przebywałem… Babcia miała w Łuce swoją siostrę, to woziłem mamę koniem, bo tato mój zmarł, jak miałem sześć latek, to musiałem i pracować na gospodarce od młodych lat i mamę po tych terenach woziłem, to pamiętam z młodości, pamiętam te budynki, pamiętam ten młyn w Rudni, bo koło niego nieraz przejeżdżałem, tylko tego zdjęcia młyna to nie znalazłem u ludzi. Ale znalazłem masę, masę innych, ciekawych zdjęć znalazłem, masę ciekawych historii, o […], o tych wszystkich, to wszystko, no, gromadziłem, gromadziłem, przez kilkadziesiąt lat to zbierałem. I później, no chciałem, żeby to wszystko, tę całą historię, bogatą historię tych terenów, bardzo okrutną, bo tutaj ci ludzie, jak to się mówi, no… Moja babcia też […] uciekała przed wojskami Wilhelma, pierwsza wojna światowa, to aż znalazła się nad Bajkałem. Później w Krasnojarsku. W Krasnojarsku babci rodzony brat został. Tam cała rodzina nie wrócił tutaj. Babcia… męża tam czerwoni w czasie rewolucji, aż tam by doszła rewolucja, zastrzelili, jak była w ciąży już z drugim dzieckiem, z córką. O, i później stamtąd wróciła. Jak to się mówi, było gdzie wrócić. Była ta wieś jeszcze, Bołtryki była, tego, i była, a teraz no ludzie już tu nie ma. Ale tutaj, jak tak popatrzymy, bo to jednak na pewno starych drzew się nie przesadza. Ci ludzie starsi, których życie zostali z każdym, jak to się mówi, krzaczkiem, z każdym drzewkiem, z każdym tym, oni są bardzo do tego przywiązani, bo tutaj włożyli wiele potu, wiele, i tutaj spędzili oni swoje, jak to się mówi, najmilsze chwile. Tutaj młodość całą spędzili i na zabawie, i na wszystkim, to dla nich jak gdyby tak zabrać – ciężko.
[KP] Ale rozumiem, że pan uważa, że generalnie wpływ tej inwestycji na region, na otoczenie, pomijając oczywiście cierpienie ludzi, którzy zostali wysiedleni…
[AK] Na pewno przynosi pozytywną… pozytywną rzecz. Na pewno, mówię, mógłby, gdyby w innym miejscu trochę, te mniejsze cierpienie, byłoby mniejsze ludzi, ale my wody musimy naprawdę, musimy, musimy zbierać, musimy szanować. Spójrzmy na lasy. Teraz lasy sosnowe wysychają. Przecież sosna ma system palowy. Z głęboka pobiera wodę. A usychają. Kiedyś nawet, bo woziłem, przyjeżdżali wycieczki z Poznania, bo tu różnie, wymiana, proponuje, gdzie no, Podlasie jest bardzo, jak to się mówi, bogate i architektonicznie, i ten, i tutaj spotkamy wieże kościołów, tu spotkamy cebulaste kopuły cerkwi, tu spotkamy i synagogi, tu wszystko jest. I tu jest tradycja, tu już ta wielokulturowa, jak to się mówi, i obyczaje, tradycje. I tu ludzie przyjeżdżali, zawiozłem do Białowieży ich, pokazałem cerkiew w Hajnówce czy coś, mówię, tu Poznaniak projektował, to się dziwili, że to taką ładną cerkiew ich, jak to się mówi, zaprojektował. Jak zawiozłem na… do Białowieży, poszliśmy pod dęby, po olchach, i co oni powiedzieli na tych hydrologów? Przez zbiornik Siemianówka olchy powysychały. A ci mówią: zaraz, zaraz. To wy w zbiorniku przecież piętrzycie wodę, a nie osuszacie. Jak te olchy mogli osuszyć, bo to hydrolodzy byli tego, no ale tak, winnego trzeba znaleźć. Tak u nas jest. Nieważne, czy coś robi, stara się dobrze robić, czy tego, ale z drugiej strony szukając w tym zbiorniku… Na pewno jest mała zlewnia, zlewnia jest typowo bagienna, tutaj no mamy problemy z tymi zakwitami sinic, są w tym, no bo zbiornik płytki, ale i w morzu te sinice zakwitną. Z przyrodą my nic… Czasami człowiek może, jak to się mówi, stara się współpracować, pomagać dla tej przyrody. Dlatego.
[KP] Zbiornik już jest, więc teraz…
[AK] I trzeba dbać o jego!
[KP] …trzeba tylko o niego dbać.
[AK] Pamięć żeby zachować, żeby pokazać, dla następnych pokoleń, że takie coś tu było przed… przed tą wielką wodą.
[KP] Gościem „Zwykłych historii” był pan Aleksander Kardasz. Dziękuję bardzo.
[AK] Dziękuję bardzo.
[KP] Dziękuję.
Transkrypcja: Texter.pl Marek Trenkler