„»Z wiekiem świat się kurczy « – powiedział mi kiedyś cudowny starszy człowiek. Pokazał mi swój stary zeszyt z telefonami. »Niech pan popatrzy: tych wszystkich ludzi już nie ma. Zostałem sam. Każdy z nich zabrał do grobu cząstkę mojego świata. Świata, który odejdzie bezpowrotnie wraz ze mną«.
Minęło wiele lat.
Ta rozmowa powraca jednak w mojej głowie jak mantra za każdym razem, kiedy i ja muszę wykreślić kogoś ze swojego notesu, a coraz częściej po prostu wykasować numer z pamięci telefonu. Póki jesteśmy aktywni, ta pamięć się nie kurczy. W końcu niemal codziennie dopisujemy nowe kontakty. Aktywność chroni nas przed myślami o przemijaniu i pozwala cieszyć się życiem. […] Kiedy odchodzi ktoś bliski, członek rodziny, rozpacz potrafi wpędzić człowieka w depresję. Kiedy znika z naszego świata ktoś z drugiego planu, cierpimy mniej. Ale co jakiś czas z tyłu głowy brzęczy pytanie: kiedy notes będzie pustoszał szybciej, niż zapełniają go nowe nazwiska? Co będzie, kiedy zaczną wykruszać się bliscy? Czy odejdę wcześniej, czy może później, będąc skazanym na odwiedzanie co roku coraz większej liczby grobów?
Mój rozmówca sprzed lat mógł uchodzić za szczęśliwego człowieka.
Żył długo, niemal do końca cieszył się dobrym zdrowiem. A jednak szczęśliwy nie był. Przeżył całą swoją rodzinę. Żył wśród sąsiadów żyjących własnym życiem, a za jedyne towarzystwo służyła mu opiekunka społeczna. Ja spotkałem go na cmentarzu, gdzie chyba czuł się bardziej na miejscu niż wśród żywych…
Z wiekiem świat się kurczy na wiele sposobów. Fizycznie nie jesteśmy w stanie zajść tak daleko jak niegdyś. Nie jesteśmy w stanie znieść trudów dalekich podróży… Znacznie gorsze jest jednak kurczenie się naszego świata wewnętrznego. To, że coraz więcej ludzi w naszych wspomnieniach przypomina żółknące z wiekiem fotografie. Że coraz częściej rozmawiamy ze zmarłymi, zamiast z żywymi. W końcu pozostajemy sami z pamięcią świata, jaki był nam znany. Bo prawdziwa historia nie drzemie na kartach podręczników. Historię tworzyli ludzie z krwi i kości. A przede wszystkim z EMOCJI. Śmierć to koniec świata w mikroskali. Nagle ten świat wypełniony przez ludzi i ciągnący się tysiącami kilometrów zapada się w sobie. Zapada się w ziemię”.
To duży fragment tekstu, który napisałem w 2007 roku. Uważam go za ważny, a zawarte w nim przemyślenia leżą u podstaw „Zwykłych historii”.
Spotkanie na cmentarzu było jak najbardziej zwykłe. Starszy Pan był po prostu jednym z nas. A jednak jego życie i przemyślenia złożyły się na ciekawą historię, z której i ja mogłem wyciągnąć coś dla siebie. I chciałbym, żeby „Zwykłe historie” w ten sam sposób oddziaływały na Państwa.